Archiwum grudzień 2004


gru 31 2004 Bez tytułu
Komentarze: 0

ten rok... nieważne. niedługo już go nie będzie. na szczęście? czy nie?
był dziwny. tak bardzo, że chciałabym by był ostatnim. tak. z błogim uśmiechem na twarzy i spokojem w sercu powitałabym koniec...

poznałam prawdziwe znaczenie słowa ból. fizyczny i psychiczny.
szczęście? objawiło się, oczywiście, jak motyl, który pojawia się i znika...
zdrowie - dajmy temu spokój.

i samotność. heh, kiedyś musiała przyjść. przyszła. ukołysała w ramionach, po czym w nich zamknęła. nie chce wypuścić, w dniu dzisiejszym w szczególności.
zamyka je coraz mocniej. dosadniej czuję jej dotyk. ona nie jest samotna, ma mnie. czyli ja też samotna nie jestem.... mając ją.

wam życzę tego, na co zasługujecie, tego czego pragniecie, tego co wam w duszy gra.... a sobie? by to czego wam życzę się spełniło...

do zobaczenia za rok. a jakżeby inaczej...

 

666zmierzch666 : :
gru 29 2004 surrender.
Komentarze: 1

schowały się w kącikach oczu.

ogarnia mnie...heh... no niestety. czuję go w każdej części swojego ciała. w skostniałych palcach. zaszkolnych oczach. bolącym serduszku.

ja naprawdę nie chcę się z nikim kłócić. to nie w moim stylu.

nie chce udawać, że wszystko jest w porządku. bo nie jest. nie chcę kłamać, nie umiem...

 

 

ja... mmm... ja też czasem chciałabym...

mój pieprzony egoizm! dlaczego, czasem, muszę chcieć czegoś dla siebie?!! mogłabym nie chcieć...

nie wymagać, nie prosić...

'z czasem i do gorzkiej czekolady idzie sie przyzwyczaić...'

666zmierzch666 : :
gru 28 2004 Bez tytułu
Komentarze: 3

mmm...

nienastrojowy nastrój rulez.

smutno mi trochę. ale tylko trochę...

niech mnie ktoś nauczy szyć, proszę?

3 dni po mieście, a prezentu ani śladu.

zmęczona życiem, mimo że przerwa świąteczna.

...

wyjątkowo proste, nie mające drugiego dna stwierdzenia. mm...

666zmierzch666 : :
gru 25 2004 Bez tytułu
Komentarze: 4

było i nie ma.

zgasło!

tliło się jeszcze, ba, płonęło swój czas...

ale zostało przygaszone.

był żar... migoczące słabo iskierki. ale były.

a teraz nie ma. nie ma. nie ma. nie ma.

nie tu.

byłoby nadal, oczywiście, że byłoby, gdyby nie te słowa, myśli, dłonie...

ale już nie ma.

zasypane przez czas. przez słowa. zgasło.

***

iskierka płonąca wewnątrz, nie jest już nawet iskierką. szukaj wśród popiołu, może znajdziesz. feniks z popiołów? wątpię. wątpię już we wszystko. we wszystko...

dziękuję za przepiękny świąteczny prezent. Zwątpienie.

666zmierzch666 : :
gru 24 2004 Bez tytułu
Komentarze: 1

budzisz we mnie najgorsze instynkty.

tylko przy tobie jestem...podła, wredna, okrutna.

no zobacz.

'nie przestawiaj trybików w zegarku jakim jestem. zepsujesz mnie. już zepsułaś'

jednocześnie budzisz najlepsze.

paradoks.

***

czasami chce mi się śmiać z samej siebie i logiki innych...

666zmierzch666 : :
gru 24 2004 Bez tytułu
Komentarze: 2

nastrój zupełnie nie świąteczny.

***

...check it. if you not sure...

zabolało. łatwo jest narazić drugą stronę na ból. aż za łatwo.

sprawdzone? efekt satysakcjonujący?

a.. może ja chciałabym wiedzieć? chcieć/niechcieć.

podobno niewiedza jest błogosławieństwem. niewiedzo jesteś?

ale, ja nie lubię niepewność. znając odpowiedź... tak... myślę, że byłoby mi łatwiej.

jednak to twoja decyzja. twój wybór.

***

...you're my dearest friend. really...

chcesz mnie przeklnąć? przeklnij

nie przeklinaj jednak siebie, ani moich przyjaciół

ból, gdy słucha się o tym, jak beznadziejna jesteś w swoich oczach

jest nie do wytrzymania

w moich oczach, w moim sercu

jesteś wspaniała

i to tak jak nikt!

każdy popełnia błędy, ale to tylko błędy... idziemy dalej. razem. silniejsi.

***

...family. oh yeah. welcome in my nightmare... my dream

od rana. wrzaski, kłótnie, sprzeczki...

rozsadza mi głowę

jak bardzo!

już nie płaczę

4 miesiąc?

jak można tyle nie płakać!?

czy ja...pamiętam jeszcze jak to się robi...?

ze szczęścia tak, ze smutku nie

ile można dusić smutek i żal w sobie...

ile?

sprawdzam granice własnej wytrzymałości...

***

...i'm only ... me. surrender. take another piece. show me my death.

bezsilność

chciałabym umieć pomóc

załagodzić ból każdego z was

prócz swojego

dać wam promyk szczęścia

życie, tak, szczęśliwe życie na które zasłużyliście

a nie umiem

ale... jeśli jest coś, co mogę uczynić...powiedz.

 

***

trust me. is everybody happy?

666zmierzch666 : :
gru 07 2004 Bez tytułu
Komentarze: 3

Boję się.
Każdy ma jakieś swoje lęki, prawda?
Prawda.

Przerażają mnie ludzie. Ostatnio, coraz bardziej. Potrafią z drobnostek zrobić wielką aferę. A to czasami boli. I inni cierpią, nie lubię cierpienia innych... Przeraża mnie także ich obojętność, tj. niektórych z nich.

Boję się Ciebie, nie wiem do czego jesteś jeszcze zdolna.
Boję się też o Ciebie, o to czy przypadkiem nic Ci się nie stanie albo czy sama Cię nie zranię.

Boję sie samej siebie. Ranię. Pasują słowa - 'wiem, dobrze wiem, potrafię ranić tak jak nikt'. Skoro wiem...dlaczego nie umiem tego zmienić?

Boję się, że znów kogoś stracę, obojętnie w jaki sposób. Odejdzie, umrze, znienawidzi. Znudzi się mną...

Lękam się o najbliższych. Za nic nie chciałabym by, któremukolwiek z nich coś się stało. Nigdy.

Nie rozumiem ludzi, a to też budzi we mnie strach.
Dlaczego jesteśmy AŻ tak skomplikowanymi istotami?

Boję się...
a niby taka dzielna.

kłamstwa.

666zmierzch666 : :
gru 03 2004 Bez tytułu
Komentarze: 4

 

'Czasami robi mi się tak smutno... ...że aż trudno wytrzymać... Co można... ...wtedy zrobić?'

'Wystarczy wtedy nienawidzić wszystkiego... co Cię smuci.'

Kenji & Ryuichi Asai. Eden 4.

 

 

666zmierzch666 : :
gru 03 2004 Próba podniesienia poczucia własnej wartości....
Komentarze: 1

Jestem suką. Tak, kurwą jakich mało. Nic niewartą. Ciągle tylko kogoś ranię. Kobiety przez mnie płaczą, mężczyzni tracą cierpliwość. Życie innych zamieniam w piekło. Ciągle komuś wyrządzam krzywdę. Im bardziej mi na kimś zależy, tylko bardziej go ranię. Zazdrosna. Nikomu nie pomagam. Jestem pasożytem. Insektem, którego należałoby zniszczyć od razu po zobaczeniu. Tchórzem też jestem. I idiotką. Kłamczuchą. Nadpobudliwą w dodatku. Intygantka. Zbyt gwałtowną. Niecierpliwą. Za obojętną. Zimną. Zbyt wymagającą. Za wiele oczekującą. Za często narzucającą się swoją osobą na przeróżne sposoby. Krytykantka. Naiwna w najgorszy z sposobów. Uciekinierka. Wyrodna córka. Nieszanująca. Nieodpowiedzialna. Słaba...

  
za dużo zajęło by wypisywanie tego jak beznadziejna jestem.

Ale, ja, ech, jestem tylko sobą.

Nie wymagajcie ode mnie za wiele... staram się.
Choć wiem, że dobrymi chęciami to piekło wybrukowane.

666zmierzch666 : :
gru 01 2004
Komentarze: 0

Do Ciebie. Jak łatwo jest zmienić nastawienie człowieka, nieprawdaż?

Gdy mnie będziesz już miał dosyć,
to wystarczy mnie wyprosić,
raz pokazać drzwi.
Tylko jeśli Bóg pozwoli, nie zabijaj mnie powoli.
Zrób to raz, dwa, trzy...
Zrób to raz, dwa, trzy...

Wiem - ładniejsza jest dziewczyna,
gdzieś pełniejsza szklanka wina
i weselszy ptak.
Tylko jeśli Bóg pozwoli, nie zabijaj mnie powoli.
Zrób to raz, dwa, trzy...
Zrób to raz, dwa, trzy...

Są kobiety wampiryczne
i są światy bardziej śliczne niż na przykład ja.
A więc jeśli Bóg pozwoli, nie zabijaj mnie powoli.
Zrób to raz, dwa, trzy...
Zrób to raz, dwa, trzy...

Skoro wiem, że nie ma piekła,
będzie dobrze bym uciekła.
Byle z kim i byle gdzie.
A więc jeśli Bóg pozwoli, nie zabijaj mnie powoli.
Zrób to raz, dwa, trzy...
Zrób to raz, dwa, trzy...

Gdy mnie będziesz już miał dosyć,
to wystarczy mnie wyprosić,
raz pokazać drzwi.
Tylko jeśli Bóg pozwoli, nie zabijaj mnie powoli,
nie zabijaj mnie powoli,
nie zabijaj powoli tak.

Wiersz Agnieszki Osieckiej

***

Może jestem za wymagająca, ale jaka jest twoja ostateczna decyzja? Nie jestem osobą o anielskiej cierpliwości.

666zmierzch666 : :
gru 01 2004 przeinaczona historia pewnej miłości......
Komentarze: 1

'Zeszłoroczna śnieżynka'

***

        Siedział skulony w kącie pokoju. Standartowa poza - kolana podwinięte, mocno objęte rękoma przyciskajacymi je do klatki piersiowej, głowa schowana pomiędzy nimi. Kiwał się, powiedziałbyś żartobliwie 'choroba sieroca'.
 
        Nie płakał. Oczy, były zaszklone, ale na łzy nie było co czekać. CZasami tak bywa, że jeżeli wypłaczesz ich za wiele to już nic ci nie pozostanie... Wzrok utkwił w wisiorku, który miał na szyi. Spoglądał nieobecnie, bez życia, ale spoglądał.

        Zresztą, czy łzy by coś zmieniły?

        Przydługa grzywka wchodziła mu do oczu. Słyszał nie raz, że powinien ją ściąć. Nie miał czasu. Zresztą...teraz to było już nieważne, prawda?


Wszystko straciło znaczenie.
Był głupi.
Może nie głupi...
po prostu był zdrajcą. mordercą. oszustem. kłamcą.
Tak, przede wszystkim był kłamcą.

       Wymagał by go kochano, przytulano, dawano mu jak najwięcej swojego czasu. Wymagał by wierzono w jego słowa, gdy sam w zapewnienia innych nie wierzył.

        Lubił budzić troskę w innych, zwracać na siebie uwagę, wykorzystywać innych na kazdym kroku, by ofiarowywali mu to czego potrzebował? nie. to czego pragnął. Miał różne sposoby - litość, złość... i miłość.

        Podwinął rękaw. Sznyty.
Dawno zabliźnione. Czy ciął się też dlatego, że chciał zwrócić na siebie uwagę ... czy po prostu nie potrafił inaczej pozbyć się bólu?

        Kto go tam wiedział. Nikt.
Wszystko nigdy nie było dla niego wszystkim. Było niczym. Tak jak nic było wszystkim.

Jak ciężko było go zrozumieć.

       Obracał wisiorek w dłoniach. Małe srebrne skrzypeczki na srebrnym łańcuszku. Nie wyglądał na drogi, miał wartość sentymentalną. Tak. Ostatni prezent. Zacisnął dłoń w pięść.

Czyżby wszystko schrzanił?

       Róża, którą dostał wraz z wisiorkiem, dawno zwiędła. Czy zasuszył ją i trzymał na pamiatkę? Czy moze wyrzucił pozbywajac się wspomnień? Kolejna niewiadoma. Dedykacje zostawił.

      Tak raniącej dedykacji chyba jeszcze nikt mu nie napisał.

       A już na pewno nie w dniu urodzin.
       Ale istniała.

Dawała świetny powód by móc się nad sobą poużalać i podołować.
Oczywiście jeśli ktoś lubił sam siebie wpędzać w niezaprzyjemny stan emocjonalny.

       On taki był. Mały masochista. Znów spojrzał na rękę.

Równe linie. Jedna przy drugiej. Kiedy się tak pociął?

       Lipiec. ....
       To było jeszcze przed tym, jak oficjalnie stali się parą.
       Prawie cały miesiąc! Czy już wtedy oczekiwał za wiele?

Zazdrosny.
       O co? Przyszedł się pożegnać przed wyjazdem. Ale nie był jedynym który chciał się pożegnać.
       Wcześniej nie składano mu obietnic, nie dawano mu praw, a jednak...
Rościł sobie te prawa. Chciał posiadać na własność.

       Trudno się jednak było dziwić. Miło jest mieć na własność i tylko dla siebie swój skarb.

Skarb?
Ze skarbami się tak nie postępuje...
Ze śmieciami tak.
O tak.

        Potem, nawet jak byli razem
        zdarzało mu się wyrzucać ten dzień

Dzień, w którym poczuł się zapomniany i niekochany chociaż tak nie było.
Ale on w to nie wierzył.

        Nie musiał, dano mu wolną drogę...
'Chcesz wierzyć, to wierz, nie chcesz to nie. Ja wiem swoje i tak Cię kocham'

        Słyszał to kilkakrotnie, bolało, obojętność bolała... mimo, że to nie była obojętność. Dostał wolny wybór, bo druga strona nie chciała go więźić.

        Jednakże widział tylko to co sam chciał widzieć. Zrobił z siebie ofiarę tego związku. Tą bardziej pokrzywdzoną duszę.

Bawiąc się wisiorkiem, przypominał sobie różne wydarzenia. Nie powinien. Przypomniane bolały jeszcze mocniej.

Wspólne plany... jedne bliższe, inne bardziej odległe.
 

                      Na początku. 3 sierpień.

         Małże w garnuszku.

                      Pod koniec. 30 sierpień.

          Zapłakane urodziny.

                      Po zakończeniu. Jeden z wielu wrześniowych dni.

          Wrzeszcząca staruszka. A tylko siedzieli na ławce, ciesząc się swoją bliskością...

Bo nie rozstali się z braku miłości. Chyba.
On raczej nie kochał. Raczej. Był niewiadomą przecież.
Go na pewno kochano.

          Ale co z tego?
          KONIEC.

Tak, skończył z tym.


Podobno
Sposób na odkochanie
to
: zakochać się w kimś innym.

I znalazł kogoś innego.
Zamienił szatyna o smutnych oczach, z niewielką nadwagą na wysokiego blondyna, o twarzy nawet przystojnej.


Jednocześnie kochał obu.
Paradoks.

Szatyn mu się nie dziwił.
Miał niskie poczucie własnej wartości.
Ale przestał wierzyć w słowo ' kocham '. Ból go przerastał, mimo że był silny.
Był?

Był. I chyba jest.
Chociaż w ciągu jednego miesiąca, cierpiał więcej niż w ciągu całego życia.

          Wstał. Powoli, delikatnie podnosząc się na ręce. Zsunął rękaw, wypuścił z dłoni wisiorek, który lekko stuknął w jego klatkę piersiową. Odsunął kosmyki wpadające mu do oczu. Powinien dbać o oczy. O siebie. Poproszono go przecież.

Ale czy obchodziły go jego prośby?
Czy on go kiedykolwiek naprawdę obchodził?


... Tak.

A teraz czekał już tylko na to, czy szatyn to zrozumie.
Nie chciał by go winił.
Nie chciał wyrzutów sumienia.
Ani irracjonalnego poczucia winy.

Bo to idiotyczne, myśleć o Nim codziennie. Od 5 miesięcy bez przerwy. Ale wszystko kiedyś się kończy. Musi sie skończyć.

 

Nie chciał go ranić, ale wiedział, że to robił.
Czasem, może specjalnie, z żalu.
Częściej nieświadomie.

'Przepraszam za wszystko nawet nie oczekując, że mi wybaczysz.'
***

-koniec-

by ri. 30 listopad 2004.

666zmierzch666 : :