Archiwum kwiecień 2004


kwi 25 2004 „Ty –Bóg, Ja – Lucyfer”...
Komentarze: 0

To ty jesteś tym artystą... który stworzył diabła.
To Ty. Bóg Stwórca.
To ty jesteś tą energią... która ofiarowała mi część swej mocy.
To Ty. Bóg Wszechmocny.
To ty jesteś tym Głupcem, który tchnął we mnie życie.
Wszechwiedzący.
A jednak stworzył zdrajcę.
 
mnie.
 
Wiesz. Na początku było mi ciężko przyzwyczaić się do tej myśli.
Myśli – że stworzyłeś mnie tylko po to, by ludzie mieli kogo nienawidzić.
By mieli na kogo bluzgać.
I oskarżać!
 
Oskarżać o śmierć jednego z twych synów.
Chrystusa.
 
Często zastanawiałem się po co ci jeszcze jeden syn. Przecież tylu nas miałeś!
Michaela...
Raphaela...
Uriela....
Gabriela...
 
mnie.
 
A jednak. Chciałeś na wpół ludzkiego dziecka. Dziecka, które miało zbawić świat przed grzechem, cierpieniem, zdradą... i mną.
 
Czy myślałeś wtedy o mnie?
Czy patrzałeś na gwiazdy, szukając w nich mojej - mnie?
Czy wiedziałeś, że sprawisz mi ból?
 
Wiedziałeś. Chciałeś tego. Wszechmocny. Wszechwładny. Wszechwiedzący.
Potrzebowałeś ofiary.
Mogłeś wybrać każdego z nas. Metatrona na przykład...
Wybrałeś mnie.
 
Ukochanego i pierworodnego...nie wiem czy to prawda....ale tak mówią „Był pierwszym z nas... dlatego Pan go tak kocha” ...

czyli to niby ja byłem pierwszym z twych dzieci...?
 
Czy kiedy wysyłałeś anioła śmierci by zabił pierworodnych w imię ostatniej klątwy nałożonej na Egipt... miałeś nadzieję, że i

ja zginę... ?
 
Anioł śmierci... te słowa dźwięczą mi w uszach. Anioł śmierci. Ja i nie ja. Ja – bo mnie tak zwą. Nie ja - bo nim nie jestem.


 
...nie miałeś nadziei...
przecież i tak wiedziałeś, że nie zginę
 
Czekałeś. Tak, ty Wszechwładny musiałeś czekać! Czekać, aż Chrystus... Jezus – prawie taki jak ja. Twój syn. Ukochany. ...aż

Chrystus mnie pokona.
 
Chciałeś dla niego triumfu.
Chwały.
 
Też. W. Głębi. Serca. Jesteś. Materialistą.
Nie masz co się zapierać. Zaprzeczać.
 
Każdy altruista. Każda istota o kryształowym sercu.
Sercu zawsze chętnym do pomocy, dłoniach, które nic innego prócz służenia pomocą nie robią.
 
Altruista – Ja – Egoista
Materialista
 
Altruista to taka ładniejsza nazwa egoisty. Nazwa za którą ukrywają się ci, którzy chcieliby najwięcej zagarnąć dla siebie.
Pomagasz bezinteresownie?
Nie żartuj. Nie kłam. Przynajmniej nie przy mnie.
 
Nie przy najdoskonalszym z kłamców.
 
Nikt nie pomaga bezinteresownie. Tak, jak i ty Głupcze nie robisz nic,  za co byś nie oczekiwał zapłaty.
 
Pomagają. Bo pragną:
-          pokazać, że potrafią
-          pokazać, że jednak mają serce
-          akceptacji
-          pomocy
-          ciepła i bliskości drugiej istoty...
 
Zrozumienia. Niby drobnostki? Nie. Wszyscy czegoś chcą, wszyscy dążą do czegoś. Czekają na zapłatę. Materialiści i to jacy!
 
Materialiści. Egoiści. Lucyfery. Ja. Głupcy.
 
...tacy jak ty...
dałeś mi życie? Nie.. istnienie, wegetacje... to raczej coś w tym stylu.
Dałeś. A w zamian pozwoliłeś sobie na robienie ze mną czegokolwiek.
 
Tak jak z Jezusem. Czy nie jestem taki jak on? Dwóch synów. Żaden marnotrawny.
 
I on musiał wykonywać twoją wolę. Jednakże... on robił to dobrowolnie.
I ja musze wykonywać twoją wolę. Jednakże... ty mną kierujesz.
 
Stworzyłeś
Najpiękniejsze dziecko świata.
 
Wyobrażam sobie... widzę . wiem .
Jak inne anioły zazdrościli mi urody. Ślicznej twarzy, zgrabnych dłoni. Ciebie.
 
Teraz mogę szczerze odpowiedzieć, że nie ma czego mi zazdrościć.
Kochasz mnie, powiadasz?
 
Kochasz wszystkie dzieci swoje.
 
(„nie boję się gdy ciemno jest, ojciec za rękę prowadzi mnie...” la la...  to komedia, czysta komedia! Jaki ojciec? Ty

sprawiłeś, że wszyscy już nawet boją się mnie dotknąć. Obrzydza ich sam mój widok. Widok tego, jak to było? Najpiękniejszego

dziecka na świecie. „Ojciec za rękę prowadzi mnie” Ojcze... dlaczego... jesteś już tylko Jego ojcem? Masz przecież jeszcze

jednego syna,
 
mnie)
Ale im dałeś wolną rękę.
Wybór.
 
A mnie...
Wiedziałeś, że Cię zdradzę. Specjalnie kierowałeś wydarzeniami tak, by to nastąpiło.
Zdaje mi się, że i ja
I Chrystus. Mój młodszy braciszek Jezus... myślałeś kiedyś tak o Nim?
Ja często. W szczególności o tym jakby to było gdybym mógł opowiadać Mu bajki na dobranoc.
Czesać Jego włosy i kołysać do snu.
Biegać.
Cierpieć.
 
Pocieszać. Przytulać. I... tak. Chciałbym go kiedyś pocałować. Jak brata. W czoło. Z należytym mu szacunkiem.
 
Ale ty... sprawiłeś, że nigdy nie miałem okazji. Że jej nigdy nie będę miał. Chciałeś, ba, doprowadziłeś do tego, że mój brat

mnie zniszczył. 
 
On – prawie taki jak ja. Kłamstwo – taki jak ja.
Obaj synowie Głupca.
Obaj głupcy.
Jeden wypełnia wolę i drugi, jakby w rytm tej samej melodii robi to samo.
 
Niczym zabawki.
Tak, zabawki!
 
Dziecko piękniejsze od innych
To dziecko na pokaz prawda?
Jeśli samemu jest się jego twórcą...
Bo prawdziwy Ojciec kocha dziecko bez względu na wszystko.
Kocha dziecko bez rąk, z poparzoną twarzą, z połamanymi żebrami...
 
...a nie tylko dziecko, którym może się chwalić...
i doprowadzić do zniszczenia, gdy zaczyna się nudzić.
Nie potrafiłeś kochać dziecka bez serca.
Choć sam mu go nie dałeś.
To dziecko...
 
Teatralna lalka.
Marionetka.
 
To, to czym jestem, będę i byłem zawsze.
Bo ty tego chcesz....
A ja uniżenie się zgadzam
Bo Cię kocham
Cię! Głupca.
I mi obojętne co ze mną uczynisz.
Obojętne.
 
Bo przecież... Wszechmocny Wszechwładny i Wszechwiedzący
Może kierować moimi słowami nawet w tej chwili.
 
Nawet.
Nawet może kierować moimi uczuciami.
 
Czy to.... że Cię kocham... to jednak.. nie jest moje własne?
To wszystko.
Miłość.
Pragnienie.
Uwielbienie.
Pożądanie.
 
...ta kiełkująca zazdrość w moim sercu...
 
Marionetka
Serca nie posiadająca
To właśnie ja.
Marionetka, która udaje, że wierzy i udaje, że kocha.
 
Świadomość, że mam wszystko, prócz serca... podsuwa mi jednoznaczne stwierdzenie:
„Nie masz nic Jutrzenko.”
 
Nic. Nie mam nawet nic!
I dopiero teraz, gdy mam tą świadomość, wiem, dlaczego on nie chciał mi oddać swego ciała.
Dlaczego zamknął mi drogę do raju.
 
Chciałbyś też wiedzieć? Przecież już wiesz...
Mówisz, że oni nie wiedzą? No cóż...
 
Zabronił mi przejścia przez bramę Edenu...bo, b-bo... po co czemuś co nie jest nawet niczym coś?
???
Po co mi miłość. I pożądanie. Po co mi to wszystko. Po co mi...
...życie...
to wszystko...dla
 
mnie
 
nie ma żadnej wartości.
Nie będąc czymś – nie mam prawa mieć nic
Więc po co istnieję?
 
Po to by mój ukochany Głupiec – ten Wszech-wszystko-potrafiący mógł nadal pociągać za sznurki
 
najbrzydszej z marionetek.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Jedynej, która przetrwała w tym świecie. Jedynej, która nie umarła patrząc na zło świata.
 
...bo w kierowanie nią, nie włożono serca... które nawet Pinokio miał! A ofiarował je mu ktoś o wiele słabszy od Ciebie.
 
A niby to ty jesteś Wszechmogący... możesz wszystko, racja? Wszystko prócz ofiarowania mi serca.
Miłości.
I obecności braciszka.
Nawet nie mogę krzyknąć z bezsilności, bo i krzyku mi żałowałeś.
...bo po co tracić czas dla zła tego świata, które nie umarło tylko dlatego, że samo nim jest?...

666zmierzch666 : :
kwi 15 2004
Komentarze: 0

Dlaczego... jeżeli sami przeżyliśmy zawód, ból, ktoś nas zdradził, nie potrafimy uchronić przed tym bliskich nam osób? Dlaczego jeśli zmieszano nas z błotem, nadal mamy nadzieję, gdy Ci, którzy przeżyli to samo załamują się? Dlaczego jestem bezsilna, gdy widzę jak serce bliskiej mi osoby łka? Przecież skoro ja już to przeżyłam, a przynajmniej coś podobnego... powinnam wiedzieć, jak pocieszyć, jak pomóc... jak temu zapobiec gdybym wiedziała wcześniej. Ech... każdy z nas jest inny. Każdy z nas odczuwa inaczej ból.

Każdy z nas, jednak rani tak samo.

Boleśnie.

Zastanawiam się, czy nadal chcę być człowiekiem... czy nadal mam odwagę nim być.

666zmierzch666 : :