Archiwum 16 kwietnia 2005


kwi 16 2005 Bez tytułu
Komentarze: 1

uśmiechnął się słabo, tak jak zazwyczaj, pod nosem, gdy pukał do drzwi, a ja przez lufcik go obserwowałam. nie otworzyłam. po chwili sam wyciągnął klucz z kieszeni i wszedł i przytulił. zapytał o zdrowie siostry.

smutek zapytał o samotność.

a ona pojawiła się, przybiegając w swoich dziwnych radosnych podskokach i podeszła. również mnie przytuliła. mnie i jego. mocno, tak jak ona tylko potrafi, obejmując oboma ramionami. prawie gruchocząc kości.

smutek uniósł dłoń i pogłaskał mnie po włosach, patrząc głęboko w oczy. nie powstrzymałam łez. zaniepokojona samotność szybko otarła moje mokre policzki. skuliłam się w sobie. tak bardzo zapragnęłam przytulić którąś ze swoich wyimaginowanych maskotek. nie ma ich.

dziś byłby naprawdę piękny dzień. szczęśliwy.

ale nie będzie go. bo byłoby zbyt pięknie.

będzie czarna spódnica. wyjściowe buty. łańcuszek, zamiast koralików. jakieś kolczyki. sztuczny uśmiech.

zazdrość. przez taniec. wyrzuty. przez jedzenie. zazdrość i wyrzuty. bo ona nie musi jechać. bo jedzie z kimś innym. bo jedzie gdzie indziej.

i samotność i smutek z tym swoim silnym uściskiem swoich szczupłych ramion. smutek będzie chciał ubarwić uroczystość, przecież łzy to taki piękny dodatek, nieprawdaż? samotność będzie jak zwykle psociła, pchając tu tym, odciągając od tych. smutek będzie się śmiał despotycznie, samotność będzie chichotała psotliwie.

a ja zacisnę zęby, poproszę sztuczność o uśmiech. a ona odmówi. naburmuszę się. zepsuję im zabawę. będą wrzaski, krzyki, wściekłość głośno zatrzaśnie drzwi.

w marzeniach. trzeba zrobić dobrą minę do złej gry. uśmiechnij się.

to cię nie zabije, prawda?

 

 

już zabiło od środka. teraz, musimy tylko poczekać na zniszczenie zewnętrznej, pustej skorupy.

666zmierzch666 : :