sty 15 2005

Bez tytułu


Komentarze: 3

zatrzasnęłam się w klatce. klatce zwanej tęsknotą. nie mogę wyjść. brak ucieczki. boję się. boję. nie! wypuście mnie. błagam. teraz. wypuście!

ból bólem. jest jaki jest. ten co go czuję... nie jest tak silny, jak ten gdy miałam zapalenie nerwu międzyżebrowego. wtedy, choć jeden nikły krok przeobrażał się w falę bólu, tak silną, że kolejnego ruchu wykonać już nie szło, a oczy były pełne łez. kilka tygodni na tabletkach. tylko po to by móc jakoś funkcjonować - nie bez bólu - ale z bólem, który był słabszy tylko o tyle, że nie budził łez.

dzisiejszy ból jest inny. rozchodzi się promieniście, kręgami, takimi jak te które powstają po wrzuceniu kamyka do wody. potem, kręgi przybierają na sile, wracają, uderzają mocniej, znowu się oddalają, by za chwilę się przybliżyć. stonowany, ciągły ból, przy gwałtowniejsyzch ruchach nabierający na sile. pokazuje, jak bezbronna jestem wobec własnego organizmu.

jechałam dziś autobusem. najpierw stałam, ale potem... zabolało. było wolne miejsce. powiedziałam 'przepraszam' do jakiejś dziewczynki. gdy przechodziłam obok, na swoje miejsce, zahaczyła się o mój plecak. uśmiechnęłam się przepraszająco. oduśmiechęła się. siedziałyśmy sobie, tak przez kilka przystanków. uśmiechnęła się znowu. wysiadła przede mną. jeszcze, stojąc przy drzwiach uśmiechnęłyśmy się jedna do drugiej. śmiały się jej oczy. potem zaczęłam tak po prostu, z nudów błądzić wzrokiem za oknem. szła, lekko udało jej się wyprzedzić autobus. mój wzrok minął ją jakby byłą jednym z drzew. ale ona uśmiechała się. cały czas się do mnie uśmiechała.

miło spotkać osobę, która nie znając ciebie odwzajemni twój uśmiech. nawet już nie pamiętam jak wyglądała. ale jej uśmiech podniósł mnie na duchu.

czuję się taka słaba. nie panuję nad wszystkim. była chwila w której nie mogłam złapać oddechu. nie, nie jest to coś poważniejszego. nie ma o co się martwić. na wszelki wypadek idę zrobić badania. ale to... przemęczenie. zbyt długi czas w pomieszczeniu, w którym nie dało się oddychać.

ciągle siedzę w klatce. dlaczego te drzwiczki zatrzasnęły się? czuję się jak szczur. ptak. chomik. lub cokolwiek innego trzymanego w klatce wbrew swojej zgodzie...

czy jeśli się coś miało i straciło się z własnej winy, ma się prawo do...?

' - Alex, dlaczego nie chcesz się pogodzić z myślą, że ty i on już nigdy nie będziecie razem? To Ty go zostawiłeś. Ty to skończyłeś... on Cię kochał.

- Tak. Ale... ja. Nie jestem dobry w opisywaniu uczuć. Czuję się tak, jakby ktoś zabrał mi coś mojego. Mój skarb. Coś, co myślałem, że nawet jeśli to pozostawie na jakiś czas nadal będzie moją własnością. Nadal, materialistycznie, będę mógł sobie do tego rościć prawa. Prawda jest inna. Czasem to właśnie sobie uświadamiam...

feels like a classic fool.

bo to, że go straciłem było jedynie moją winą... Gdybym wiedział. Myliłem się. Każdy popełnia błędy. Chciałbym zacząć od nowa. Napisać nowy początek, ale on nie byłby lepszy. Teraz, mam przynajmniej doświadczenie, na przyszłość - mniej błędów. Choć i tak nadal je będę popełniał. Z uporem maniaka. Taka moja natura. Jednak, nadal bym chciał by był mój. Egoistycznie i samolubnie. Ale nigdy już tak nie będzie. Bo sam sobie nie pozwolę.'

 

666zmierzch666 : :
Persefona
17 stycznia 2005, 18:16
Schizofrenia?????ktoś tu za dużo filozofuje....życie jest tutaj a nie za oknem autobusu...mam wrażenie że sama się wpakowałas do tej klatki...biedactwo...nie może wyjść.. hehehe...może nie chcesz widzieć drzwiczek? Może Ci tam wygodnie?rozczulasz się nad swoim bólem jak bys była męczennicą...Napisałaś już martyrologie?Nie ma co,tworzyć bloga i pisać o swoim bólu...typowe...Piszesz tak o tym że mam wrażenie że się rozczulasz i pławisz w swoim cierpieniu.Te kwieciste, rozwlekłe opisy.ŻENADA!Przez przypadek wlazłam na tego bloga i już uciekam.Ktoś kto naprawdę cierpi nie obnosi się z tym...
xull
16 stycznia 2005, 12:42
taaak, ja też dam Ci swój \'najbardziej urodziwy z uśmiechów\': ^________________________^ tak na poprawę humoru i na osłodzenie dnia^^ taki mój typowy, kociakowaty uśmieszek^^

eh, Ty bako jedna wielka...nie możesz cały czas żyć przeszłością, wiesz? ja wiem, że tak ciężko, ale nie można...po prostu nie można...i tyle.

życzę Ci szybkiego powrotu do zdrowia :*
kocham Cię :*
16 stycznia 2005, 11:07
Ponoc uczymy sie na bledach...i tego Ci zycze, bo ja tego nie potrafie...jestem chyba mistrzynia w popelnianiu w kolko tych samych bledow... :) <--a to moj usmiech...specjalnie dla Ciebie...

Dodaj komentarz