Najnowsze wpisy, strona 4


sty 01 2005 jeśli ktoś to zrozumie... z góry gratuluję....
Komentarze: 0

rozwiązywanie zagadek. jakże skomplikowanych. zostawiasz - powracasz. już myślisz, że to co zrobisz jest dobre... masz taką nadzieję, pragniesz tylko szczęścia innych. a wychodzi źle. ty nadal tkwisz w pajęczynie, gdy kto inny już się oswobodził. czujesz wbijający się pomiędzy łopatkami sztylet. wiesz, kto go wbija. sam przecież go nakłoniłeś. czujesz ból, ale przyjmujesz go z radością, wiedząc, że nie to ma jakieś znaczenie. Jakie? nieważne, coś znaczysz. cokolwiek. To wystarcza. pragniesz, by wystarczyło. jak bardzo. chociaż masz dosyć. a potem z ofiary, jesteś mordercą. Zabójcą. wszystko obracają przeciwko tobie. nie buntujesz się. dopiero potem przychodzi bunt. następny ból. mocniejszy, dosadniejszy. czujesz obejmujące ramiona, wtulasz się w nie. żadna strona nie jest bez winy. młodzi nie rozumieją, zachowują się nieodpowiedzialnie. co czujesz? nie czujesz. widzisz dziecko porzucające zabawkę, odnajdujące nową. ładna. jej ramiona zaciskają się mocniej, mocniej... patrzysz na swoje dłonie. nagie. bez rękawiczek. dziecięce dłonie? nowe rękawiczki. powracasz - zostawiasz. niekończąca się opowieść. znowu to ty jesteś winnym, no bo jesteś. sam o tym wiesz. ale jak bardzo? nie tak bardzo. nie. powoli miażdzy ci kości w swoim uścisku. nie wyganiasz jej, nie masz sił. no bo po co? potem znowu przyjdzie. ukocha, utuli. jedyna. może nie jedyna, kiedyś spotkasz jej siostrę. nie podobają ci się te rękawiczki. a szkoda. powinny ci się podobać. to ty sprowokowałeś wybór. dreszcz. rozchodzi się po całym ciele, nie możesz go zatrzymać. śmieszy cię to? czy skłania do łez? logika. prosta, nieskomplikowana logika. ty masz, masz? masz, ramiona samotności gładzą twój policzek. też chciałby mieć. kogoś kto tuli, daje ciepło, jest... byłeś. nie jesteś. zepsułeś. nie umiesz naprawić. skomplikowany mechanizm. jeden trybik, gdzie drugi? ta sama melodia. nie lubisz jej. fałszywe nuty. gdzie ramiona? są, prawie cię zmiażdzyły. masz wrażenie, że są jeszcze bliżej. bo są. tęsknota, pajęcze nici poprzyklejane do części ciała. twojego. nie ich.

podnieś rękę, wrzuć obejmujące cię dłonie... zerwij nici. everybody hurts sometimes. i nadal będą to robić. więc? wygoń ramiona, łamiące ci kości... znajdź kojące. rozwiąż zagadke lub pozostaw nierozwiązaną. i tak, to były moje przewinienia...

666zmierzch666 : :
sty 01 2005 Bez tytułu
Komentarze: 0

...wraz z dźwiękiem rozrywanej petardy i wybuchających fajewerków moje serce pękło na pół...

jak dobrze, że mam dziadka, gdyby nie on zwariowałabym.

***

a tak na marginesie: dziękuję pamiętającym :* miło było odbierać telefony, sms'y, rozmowy... arigatou. (moje życzenia dla was są w ostatniej grudniowej notce). specjalne podziękowania dla Kaśienki, która spędzała ze mną tego sylwka(netowo, ale jednak :*), jak i dla roggie'go(you little... drummer XD), który dostarczył mi ścieżki dźwiękowej na połowę wieczoru oraz dla fasolek (XD), które zawładnęły drugą. mwhaha...

upijam się herbatą, bo okazji, powodów, przyczyn wiele.

666zmierzch666 : :
gru 31 2004 Bez tytułu
Komentarze: 0

ten rok... nieważne. niedługo już go nie będzie. na szczęście? czy nie?
był dziwny. tak bardzo, że chciałabym by był ostatnim. tak. z błogim uśmiechem na twarzy i spokojem w sercu powitałabym koniec...

poznałam prawdziwe znaczenie słowa ból. fizyczny i psychiczny.
szczęście? objawiło się, oczywiście, jak motyl, który pojawia się i znika...
zdrowie - dajmy temu spokój.

i samotność. heh, kiedyś musiała przyjść. przyszła. ukołysała w ramionach, po czym w nich zamknęła. nie chce wypuścić, w dniu dzisiejszym w szczególności.
zamyka je coraz mocniej. dosadniej czuję jej dotyk. ona nie jest samotna, ma mnie. czyli ja też samotna nie jestem.... mając ją.

wam życzę tego, na co zasługujecie, tego czego pragniecie, tego co wam w duszy gra.... a sobie? by to czego wam życzę się spełniło...

do zobaczenia za rok. a jakżeby inaczej...

 

666zmierzch666 : :
gru 29 2004 surrender.
Komentarze: 1

schowały się w kącikach oczu.

ogarnia mnie...heh... no niestety. czuję go w każdej części swojego ciała. w skostniałych palcach. zaszkolnych oczach. bolącym serduszku.

ja naprawdę nie chcę się z nikim kłócić. to nie w moim stylu.

nie chce udawać, że wszystko jest w porządku. bo nie jest. nie chcę kłamać, nie umiem...

 

 

ja... mmm... ja też czasem chciałabym...

mój pieprzony egoizm! dlaczego, czasem, muszę chcieć czegoś dla siebie?!! mogłabym nie chcieć...

nie wymagać, nie prosić...

'z czasem i do gorzkiej czekolady idzie sie przyzwyczaić...'

666zmierzch666 : :
gru 28 2004 Bez tytułu
Komentarze: 3

mmm...

nienastrojowy nastrój rulez.

smutno mi trochę. ale tylko trochę...

niech mnie ktoś nauczy szyć, proszę?

3 dni po mieście, a prezentu ani śladu.

zmęczona życiem, mimo że przerwa świąteczna.

...

wyjątkowo proste, nie mające drugiego dna stwierdzenia. mm...

666zmierzch666 : :
gru 25 2004 Bez tytułu
Komentarze: 4

było i nie ma.

zgasło!

tliło się jeszcze, ba, płonęło swój czas...

ale zostało przygaszone.

był żar... migoczące słabo iskierki. ale były.

a teraz nie ma. nie ma. nie ma. nie ma.

nie tu.

byłoby nadal, oczywiście, że byłoby, gdyby nie te słowa, myśli, dłonie...

ale już nie ma.

zasypane przez czas. przez słowa. zgasło.

***

iskierka płonąca wewnątrz, nie jest już nawet iskierką. szukaj wśród popiołu, może znajdziesz. feniks z popiołów? wątpię. wątpię już we wszystko. we wszystko...

dziękuję za przepiękny świąteczny prezent. Zwątpienie.

666zmierzch666 : :
gru 24 2004 Bez tytułu
Komentarze: 1

budzisz we mnie najgorsze instynkty.

tylko przy tobie jestem...podła, wredna, okrutna.

no zobacz.

'nie przestawiaj trybików w zegarku jakim jestem. zepsujesz mnie. już zepsułaś'

jednocześnie budzisz najlepsze.

paradoks.

***

czasami chce mi się śmiać z samej siebie i logiki innych...

666zmierzch666 : :
gru 24 2004 Bez tytułu
Komentarze: 2

nastrój zupełnie nie świąteczny.

***

...check it. if you not sure...

zabolało. łatwo jest narazić drugą stronę na ból. aż za łatwo.

sprawdzone? efekt satysakcjonujący?

a.. może ja chciałabym wiedzieć? chcieć/niechcieć.

podobno niewiedza jest błogosławieństwem. niewiedzo jesteś?

ale, ja nie lubię niepewność. znając odpowiedź... tak... myślę, że byłoby mi łatwiej.

jednak to twoja decyzja. twój wybór.

***

...you're my dearest friend. really...

chcesz mnie przeklnąć? przeklnij

nie przeklinaj jednak siebie, ani moich przyjaciół

ból, gdy słucha się o tym, jak beznadziejna jesteś w swoich oczach

jest nie do wytrzymania

w moich oczach, w moim sercu

jesteś wspaniała

i to tak jak nikt!

każdy popełnia błędy, ale to tylko błędy... idziemy dalej. razem. silniejsi.

***

...family. oh yeah. welcome in my nightmare... my dream

od rana. wrzaski, kłótnie, sprzeczki...

rozsadza mi głowę

jak bardzo!

już nie płaczę

4 miesiąc?

jak można tyle nie płakać!?

czy ja...pamiętam jeszcze jak to się robi...?

ze szczęścia tak, ze smutku nie

ile można dusić smutek i żal w sobie...

ile?

sprawdzam granice własnej wytrzymałości...

***

...i'm only ... me. surrender. take another piece. show me my death.

bezsilność

chciałabym umieć pomóc

załagodzić ból każdego z was

prócz swojego

dać wam promyk szczęścia

życie, tak, szczęśliwe życie na które zasłużyliście

a nie umiem

ale... jeśli jest coś, co mogę uczynić...powiedz.

 

***

trust me. is everybody happy?

666zmierzch666 : :
gru 07 2004 Bez tytułu
Komentarze: 3

Boję się.
Każdy ma jakieś swoje lęki, prawda?
Prawda.

Przerażają mnie ludzie. Ostatnio, coraz bardziej. Potrafią z drobnostek zrobić wielką aferę. A to czasami boli. I inni cierpią, nie lubię cierpienia innych... Przeraża mnie także ich obojętność, tj. niektórych z nich.

Boję się Ciebie, nie wiem do czego jesteś jeszcze zdolna.
Boję się też o Ciebie, o to czy przypadkiem nic Ci się nie stanie albo czy sama Cię nie zranię.

Boję sie samej siebie. Ranię. Pasują słowa - 'wiem, dobrze wiem, potrafię ranić tak jak nikt'. Skoro wiem...dlaczego nie umiem tego zmienić?

Boję się, że znów kogoś stracę, obojętnie w jaki sposób. Odejdzie, umrze, znienawidzi. Znudzi się mną...

Lękam się o najbliższych. Za nic nie chciałabym by, któremukolwiek z nich coś się stało. Nigdy.

Nie rozumiem ludzi, a to też budzi we mnie strach.
Dlaczego jesteśmy AŻ tak skomplikowanymi istotami?

Boję się...
a niby taka dzielna.

kłamstwa.

666zmierzch666 : :
gru 03 2004 Bez tytułu
Komentarze: 4

 

'Czasami robi mi się tak smutno... ...że aż trudno wytrzymać... Co można... ...wtedy zrobić?'

'Wystarczy wtedy nienawidzić wszystkiego... co Cię smuci.'

Kenji & Ryuichi Asai. Eden 4.

 

 

666zmierzch666 : :
gru 03 2004 Próba podniesienia poczucia własnej wartości....
Komentarze: 1

Jestem suką. Tak, kurwą jakich mało. Nic niewartą. Ciągle tylko kogoś ranię. Kobiety przez mnie płaczą, mężczyzni tracą cierpliwość. Życie innych zamieniam w piekło. Ciągle komuś wyrządzam krzywdę. Im bardziej mi na kimś zależy, tylko bardziej go ranię. Zazdrosna. Nikomu nie pomagam. Jestem pasożytem. Insektem, którego należałoby zniszczyć od razu po zobaczeniu. Tchórzem też jestem. I idiotką. Kłamczuchą. Nadpobudliwą w dodatku. Intygantka. Zbyt gwałtowną. Niecierpliwą. Za obojętną. Zimną. Zbyt wymagającą. Za wiele oczekującą. Za często narzucającą się swoją osobą na przeróżne sposoby. Krytykantka. Naiwna w najgorszy z sposobów. Uciekinierka. Wyrodna córka. Nieszanująca. Nieodpowiedzialna. Słaba...

  
za dużo zajęło by wypisywanie tego jak beznadziejna jestem.

Ale, ja, ech, jestem tylko sobą.

Nie wymagajcie ode mnie za wiele... staram się.
Choć wiem, że dobrymi chęciami to piekło wybrukowane.

666zmierzch666 : :
gru 01 2004
Komentarze: 0

Do Ciebie. Jak łatwo jest zmienić nastawienie człowieka, nieprawdaż?

Gdy mnie będziesz już miał dosyć,
to wystarczy mnie wyprosić,
raz pokazać drzwi.
Tylko jeśli Bóg pozwoli, nie zabijaj mnie powoli.
Zrób to raz, dwa, trzy...
Zrób to raz, dwa, trzy...

Wiem - ładniejsza jest dziewczyna,
gdzieś pełniejsza szklanka wina
i weselszy ptak.
Tylko jeśli Bóg pozwoli, nie zabijaj mnie powoli.
Zrób to raz, dwa, trzy...
Zrób to raz, dwa, trzy...

Są kobiety wampiryczne
i są światy bardziej śliczne niż na przykład ja.
A więc jeśli Bóg pozwoli, nie zabijaj mnie powoli.
Zrób to raz, dwa, trzy...
Zrób to raz, dwa, trzy...

Skoro wiem, że nie ma piekła,
będzie dobrze bym uciekła.
Byle z kim i byle gdzie.
A więc jeśli Bóg pozwoli, nie zabijaj mnie powoli.
Zrób to raz, dwa, trzy...
Zrób to raz, dwa, trzy...

Gdy mnie będziesz już miał dosyć,
to wystarczy mnie wyprosić,
raz pokazać drzwi.
Tylko jeśli Bóg pozwoli, nie zabijaj mnie powoli,
nie zabijaj mnie powoli,
nie zabijaj powoli tak.

Wiersz Agnieszki Osieckiej

***

Może jestem za wymagająca, ale jaka jest twoja ostateczna decyzja? Nie jestem osobą o anielskiej cierpliwości.

666zmierzch666 : :
gru 01 2004 przeinaczona historia pewnej miłości......
Komentarze: 1

'Zeszłoroczna śnieżynka'

***

        Siedział skulony w kącie pokoju. Standartowa poza - kolana podwinięte, mocno objęte rękoma przyciskajacymi je do klatki piersiowej, głowa schowana pomiędzy nimi. Kiwał się, powiedziałbyś żartobliwie 'choroba sieroca'.
 
        Nie płakał. Oczy, były zaszklone, ale na łzy nie było co czekać. CZasami tak bywa, że jeżeli wypłaczesz ich za wiele to już nic ci nie pozostanie... Wzrok utkwił w wisiorku, który miał na szyi. Spoglądał nieobecnie, bez życia, ale spoglądał.

        Zresztą, czy łzy by coś zmieniły?

        Przydługa grzywka wchodziła mu do oczu. Słyszał nie raz, że powinien ją ściąć. Nie miał czasu. Zresztą...teraz to było już nieważne, prawda?


Wszystko straciło znaczenie.
Był głupi.
Może nie głupi...
po prostu był zdrajcą. mordercą. oszustem. kłamcą.
Tak, przede wszystkim był kłamcą.

       Wymagał by go kochano, przytulano, dawano mu jak najwięcej swojego czasu. Wymagał by wierzono w jego słowa, gdy sam w zapewnienia innych nie wierzył.

        Lubił budzić troskę w innych, zwracać na siebie uwagę, wykorzystywać innych na kazdym kroku, by ofiarowywali mu to czego potrzebował? nie. to czego pragnął. Miał różne sposoby - litość, złość... i miłość.

        Podwinął rękaw. Sznyty.
Dawno zabliźnione. Czy ciął się też dlatego, że chciał zwrócić na siebie uwagę ... czy po prostu nie potrafił inaczej pozbyć się bólu?

        Kto go tam wiedział. Nikt.
Wszystko nigdy nie było dla niego wszystkim. Było niczym. Tak jak nic było wszystkim.

Jak ciężko było go zrozumieć.

       Obracał wisiorek w dłoniach. Małe srebrne skrzypeczki na srebrnym łańcuszku. Nie wyglądał na drogi, miał wartość sentymentalną. Tak. Ostatni prezent. Zacisnął dłoń w pięść.

Czyżby wszystko schrzanił?

       Róża, którą dostał wraz z wisiorkiem, dawno zwiędła. Czy zasuszył ją i trzymał na pamiatkę? Czy moze wyrzucił pozbywajac się wspomnień? Kolejna niewiadoma. Dedykacje zostawił.

      Tak raniącej dedykacji chyba jeszcze nikt mu nie napisał.

       A już na pewno nie w dniu urodzin.
       Ale istniała.

Dawała świetny powód by móc się nad sobą poużalać i podołować.
Oczywiście jeśli ktoś lubił sam siebie wpędzać w niezaprzyjemny stan emocjonalny.

       On taki był. Mały masochista. Znów spojrzał na rękę.

Równe linie. Jedna przy drugiej. Kiedy się tak pociął?

       Lipiec. ....
       To było jeszcze przed tym, jak oficjalnie stali się parą.
       Prawie cały miesiąc! Czy już wtedy oczekiwał za wiele?

Zazdrosny.
       O co? Przyszedł się pożegnać przed wyjazdem. Ale nie był jedynym który chciał się pożegnać.
       Wcześniej nie składano mu obietnic, nie dawano mu praw, a jednak...
Rościł sobie te prawa. Chciał posiadać na własność.

       Trudno się jednak było dziwić. Miło jest mieć na własność i tylko dla siebie swój skarb.

Skarb?
Ze skarbami się tak nie postępuje...
Ze śmieciami tak.
O tak.

        Potem, nawet jak byli razem
        zdarzało mu się wyrzucać ten dzień

Dzień, w którym poczuł się zapomniany i niekochany chociaż tak nie było.
Ale on w to nie wierzył.

        Nie musiał, dano mu wolną drogę...
'Chcesz wierzyć, to wierz, nie chcesz to nie. Ja wiem swoje i tak Cię kocham'

        Słyszał to kilkakrotnie, bolało, obojętność bolała... mimo, że to nie była obojętność. Dostał wolny wybór, bo druga strona nie chciała go więźić.

        Jednakże widział tylko to co sam chciał widzieć. Zrobił z siebie ofiarę tego związku. Tą bardziej pokrzywdzoną duszę.

Bawiąc się wisiorkiem, przypominał sobie różne wydarzenia. Nie powinien. Przypomniane bolały jeszcze mocniej.

Wspólne plany... jedne bliższe, inne bardziej odległe.
 

                      Na początku. 3 sierpień.

         Małże w garnuszku.

                      Pod koniec. 30 sierpień.

          Zapłakane urodziny.

                      Po zakończeniu. Jeden z wielu wrześniowych dni.

          Wrzeszcząca staruszka. A tylko siedzieli na ławce, ciesząc się swoją bliskością...

Bo nie rozstali się z braku miłości. Chyba.
On raczej nie kochał. Raczej. Był niewiadomą przecież.
Go na pewno kochano.

          Ale co z tego?
          KONIEC.

Tak, skończył z tym.


Podobno
Sposób na odkochanie
to
: zakochać się w kimś innym.

I znalazł kogoś innego.
Zamienił szatyna o smutnych oczach, z niewielką nadwagą na wysokiego blondyna, o twarzy nawet przystojnej.


Jednocześnie kochał obu.
Paradoks.

Szatyn mu się nie dziwił.
Miał niskie poczucie własnej wartości.
Ale przestał wierzyć w słowo ' kocham '. Ból go przerastał, mimo że był silny.
Był?

Był. I chyba jest.
Chociaż w ciągu jednego miesiąca, cierpiał więcej niż w ciągu całego życia.

          Wstał. Powoli, delikatnie podnosząc się na ręce. Zsunął rękaw, wypuścił z dłoni wisiorek, który lekko stuknął w jego klatkę piersiową. Odsunął kosmyki wpadające mu do oczu. Powinien dbać o oczy. O siebie. Poproszono go przecież.

Ale czy obchodziły go jego prośby?
Czy on go kiedykolwiek naprawdę obchodził?


... Tak.

A teraz czekał już tylko na to, czy szatyn to zrozumie.
Nie chciał by go winił.
Nie chciał wyrzutów sumienia.
Ani irracjonalnego poczucia winy.

Bo to idiotyczne, myśleć o Nim codziennie. Od 5 miesięcy bez przerwy. Ale wszystko kiedyś się kończy. Musi sie skończyć.

 

Nie chciał go ranić, ale wiedział, że to robił.
Czasem, może specjalnie, z żalu.
Częściej nieświadomie.

'Przepraszam za wszystko nawet nie oczekując, że mi wybaczysz.'
***

-koniec-

by ri. 30 listopad 2004.

666zmierzch666 : :
lis 24 2004
Komentarze: 3

każdy dzień daje zupełnie inny punkt widzenia. nie powiem czy lepszy czy gorszy, po prostu inny.


od jakiegoś czasu nie jestem sobą. zmieniłam się. nie wiem, której siebie bardziej nie lubię - obecnej, czy byłej. obydwu nienawidzę.

straciłam jakiś czas temu parę ważnych dla mnie osób i ...ech, tą najważniejszą wygląda na to, że też. Co się stało, to się nie odstanie. ale teraz z każdym dniem boję się, że znów kogoś stracę. że odejdzie, zostawi mnie, bo nie będzie mieć do mnie cierpliwości. wiem, jestem trudnym, beznadziejnym przypadkiem... 

zły nastrój chodzi za mną i przyczepia się do mnie w każdej chwili. grrr >.< a jak mówię sama sobie - bądź silna, to ni słucha! mam dość. dlatego walczę z podłym humorkiem, chandrą, melancholią ... trudna bitwa.

zachowuje się jak ostatnia idiotka...!
łatwo powiedzieć - 'przechodzę trudny okres, wybaczcie'. Ale czemu to tyle trwa?! ja nie mam anielskiej cierpliwości. tj. może i mam, ale nie do siebie. yym.

jednak oficjalnie oświadczam:
od dziś biorę się w garść! na serio.

niech się świat wali, niech mi serce miażdzą po raz kolejny, depczą dumę, napychają głowę kłamstwami. co mi tam. biorę się w garść. z uśmiechem przez życie.

szczerym, beztroskim uśmiechem.

tak, ri. i tak ma być...

a jeśli znów się załamię?
to i wtedy nadejdzie czas się podnieść.


powiedziane samej sobie 'weź się w garść' nie daje zbytniego efektu, gdy wbijają ci nóż w plecy...
...

666zmierzch666 : :
lis 09 2004 'świat jest pełen chętnych suk...'
Komentarze: 2

już mi z deczka lepiej.

wiem, że ta osóbka jest szczęśliwa i ma kogoś kto będzie ją uszczęśliwiał. jak dobrze... ^^

powoli staram się z tym uporać, ale jest ciężko. no, ale co cię nie zniszczy to cię wzmocni, yeah.
(w tym miejscu dziękuję koledze, który nigdy tego nie zobaczy, ale naprawdę dziękuję za tą prostą wymianę zdań na szkolnym korytarzu... to takie miłe, że czasem ktoś zwróci uwagę na to, że coś jest nie tak)

boli boli boli... brzusio. ostatnio czuję się coraz gorzej. mam mdłości, zawroty głowy, prawie wymiotuje, a prócz tego nękają mnie huśtawki nastrojów... nabijam się, że to objawy ciąży(a niby skąd?! hihi) albo alienaXD ale tak naprawdę to z nerwów chyba. niestety. ale szczerze mówiąc pewności nie mam. na razie nie jest źle, to typowe objawy przemęczenia, więc stwierdzam, że muszę odpocząć. jak po długim weekendzie nie przejdzie - wizyta u lekarza.

dziś mam pierwsze zajęcia fotografii, boję się jak cholera ^^'. duużo nowych ludzi, w dodatku dochodzę w połowie semestru i obawiam się, że mogę sobie nie poradzić. trochę obawiam się też nowych osób. ostatnio ciężko jest mi nawiązywać kontakty. w dodatku nie wiem ile to będzie trwało. zawalam sobie tydzień dodatkowymi zajęciami. może w końcu się zmobilizuje do nauki. hope so.

luc mnie pociesza na swój sposób. heh. chciałabym mieć tyle optymizmu co on.
'no dobra, jesteś winna, ale w jakim stopniu? na pewno tym mniejszym. zapewniam. Więc nie masz powodów czuć się AŻ tak winna'
'ktoś lepszy od Ciebie? myślisz, że tak łatwo znaleźć kogoś lepszego od Ciebie? szczerze wątpię. mało takich osób. aż za mało'

jeszcze trochę, a zostanę totalną egoistką przez niego. a jednak pomogło^^'.

666zmierzch666 : :
lis 07 2004
Komentarze: 2

cichutko było jak makiem zasiał, bo dostępu do netka ni miałam w ogóle...

***

jesienna melancholia mnie dopadła. i nie chce wypuścić. a szkoda.

serce mam złamane... heh zmiażdzone. boli. płakać mi się chcę. ni płaczę jednak, bo już nie mam łezek. jak zwykle.

nie rozumiem ludzi. dlaczego, gdy mówisz szczere 'kocham cię' to nie chcą uwierzyć?! a ty ... ty im wierzysz.... mimo, że nie wiesz czy powiedzieli prawdę, wierzysz im, mając nadzieję, że to prawda. Tak bardzo chciałabym wiedzieć, czy to było szczere. Naprawdę... bo teraz brzmi to dla mnie jak najobrzydliwsze z kłamst. a nie chciałabym, żeby tak było. żeby ta jedna osoba nie kłamała.

dość... już dość. skoro jedna strona mogła zapomnieć, czemu ja nie mogę?

czemu to boli.

zjada od środka.

powoduje smutek... i zwątpienie.

to chore budzić się z myślą - szkoda, że nie umarłam we śnie... heh chore. więc już się nie budzę z takimi myślami. budzę się z uśmiechem.

przykrywką uśmiechu. i z taką przykrywką idę w dzień, w świat do ludzi.

a serce

jest tam gdzie miało być już przedtem

na wysypisku.

 

Ironicznie dziękuję, że moje życie zostało przez Ciebie zmienionę w udrękę!

bo wbrew wszystkiemu kocham, potrafię być zazdrosna, tęsknić, płakać, załamywać się... powoli staram się zapomnieć, ale nie wychodzi. zastanawiam się jak Tobie się udaje...?

***

I wiem, że ludzie nie lubią takich smęcących blogów. ale ja po to mam tego bloga, by ludzie, których spotykam na codzień nie wiedzieli o moich smutkach. by te smuteczki i zwątpienia zostały tu. i żałuję, że kilka z tych osób ma adres tego bloga. nie lubię martwić najbliższych...

666zmierzch666 : :
sie 17 2004 Bez tytułu
Komentarze: 5

'litania umarłego' - nieskończona, początek.

zagubiona we własnym świecie.
własnym wariactwie

chorych wizjach i myślach
zagubiona pośród łez, strachu i bólu
szukam ucieczki


nie chce czekać
aż sami mnie uwolnią
skulona
w kajdanach
wśród łez
i własnego szaleństwa

ostatnio przechodzę kryzys. jest ciężko. ha, bardzo ciężko. skądś biorę siły, staram się. ale dzień za dniem jestem coraz słabsza. nie silniejsza. i to boli. boli, że słabnę... niby zwyczajna ludzka słabość, ale. mi nie wolno być słabą. ja nie mogę się załamywać. musze iść. trwać. z uśmiechem na twarzy. sercem na dłoni.

chyba już nie umiem.

zamiast budzić się pełna chęci do życia, budzę się z nienawiścią dla istoty, którą jestem. nienawidze siebie i najchętniej, tak, najchętniej dałabym za wygraną tej nienawiści. ale... nie umiem. bo są dookoła mnie ludzie, których to zaboli.

zawsze myślałam, że jestem silna psychicznie. wrong answer. jest całkowicie inaczej. jestem słaba. bardzo słaba. gdybym nie była, może byłoby inaczej... ale no cóż. nie jestem.

w dodatku, brakuje mi mojej siostry. i to strasznie. jak coś było nie tak, jak miałam jedyny raz myśli samobójcze, szłam, kładłam się jej na kolanach, płakałam(tak pozwoliłam sobie płakać przed kimś! nie wierzę w to...) i wystarczyło kilka jej słów, żeby było mi lżej. tęsknie za nią. ogromnie. ale wiem, że nie wolno mi się załamywać. że nie mam prawa jej martwić. w głowie wciąż słyszę jej żartobliwe słowa. żebym sie nie zabijała bo nie warto. zawsze powtarzała, że przecież po co mam się poddawać skoro tyle lat przede mną, skoro...po co siebie zabijać jak można zlikwidować problem? mówiła mi też, je jestem 'za dobra' dla tego świata. że muszę się zmienić, bo nie uradzę. A ja zawsze jej powtarzałam, że skoro tyle na świecie jest nieszczęść, ktoś musi sobie z tym radzić. I, że ja będę mieć siłę być dobrą, że cokolwiek sie stanie nadal będę. Że podołam. Że wytrzymam psychicznie. Starałam się. Bardzo się staram. Ale z każdym dniem słabnę...

'nie użalaj się nad sobą' rozbrzmiewa mi w głowie. i muszę iść za tą myślą. musze podołać. cokolwiek by się nie stało, musze znaleźć w sobie tą siłę. siłę, przynajmniej po to by rano zwlec się z łóżka. siłę, by zrobić sobie herbatę. włączyć komputer. ta notka jest dowodem, że jeszcze mam trochę siły.

dzisiaj. bo wczoraj nie miałam.

teraz już nie mam wszystkiego dość. mam dość tylko i wyłącznie siebie.

chce zwinąć się w kłębek i zasnąć lub zniknąć. na zawsze. ale nie zrobię tego. trzeba wstać, iść przed siebie. uśmiechać się. dawać z siebie wszystko. uszczęśliwiać ludzi. dawać im radość i nadzieję. i to zamierzam robić. Tak więc, prosze wszystkich moich znajomych - nie martwcie się o mnie. Podołam. Będzie dobrze. Nie musicie się mną przejmować. Będzie dobrze. Nawet z deczka już jest...

z sobą sobie nawet radzę. ale mam jeszcze ważną decyzję do podjęcia. i nie wiem jaki wybór będzie prawidłowy. nie chce ranić. tej osoby w szczególności. ale ja już chyba nie potrafię... po prostu. niczego już nie chcę. niczego sama nie oczekuję od życia. starczy mi to co jest. ale nie chcę ranić! ja chce tylko dawać szczęście... a nie potrafie nawet tego!

partacz ze mnie.

***

informacja dla siebie samej - tytuł fica taki sam ma być jak wiersza - 'litania umarłego'. Vince, keep smiling.

666zmierzch666 : :
sie 01 2004
Komentarze: 2

mam wszystkiego dość

 

666zmierzch666 : :
lip 27 2004
Komentarze: 10

Co to tak naprawdę znaczy miłość?

czy jeśli chce chronić kogoś bez względu na to co będzie ze mną, znaczy, że kocham?

czy jeśli wariuję z tęsknoty, choć minęła chwila, znaczy, że kocham?

czy jeśli odnajdę szczeście jedynie w uszczęśliwianiu tej osoby, znaczy, że kocham?

czy jeśli sprawię jej przykrość i nie mogę sobie tego wybaczyć, znaczy, że kocham?

to miłość czy szaleństwo?

a może po prostu próba podniesienia własnej wartości?

ale to nie ja jestem kochaną, ja kocham. kocham. a przynajmniej tak myślę...

 

trudno jest mi dać ostateczną odpowiedź...gdyż nie będąc jeszcze nigdy zakochaną, skąd mogę wiedzieć, że to właśnie teraz?

 

a jednak. chyba kocham...

666zmierzch666 : :
cze 06 2004
Komentarze: 7

Powody, przez które, dla których nie popełnię samobójstwa:
- to egoistyczne podejście;
- nie chcę by inni przeze mnie płakali;
- istnieje możliwość, że mnie odratują;
- chce być z dziadkiem do końca(! lepiej żebym ja po nim płakała niż on po mnie), to samo tyczy się reszty bliskich mi osób.

Powody dla których chciałabym to zrobić? Zbyt wiele by wymieniać. Ale póki jest choć jeden powód na "nie" wiem, że nie warto tego robić.

...chociaż w chwilach zwątpienia zapomina się je wszystkie...

666zmierzch666 : :
maj 25 2004
Komentarze: 3

Dostałam nowy ładny płaszczyk. Długi, czarny. Skórzany. Tak, tak skórzany na lato. Ugotuje się kiedyś. Ale i tak go uwielbiam. Ma dwie kieszonki, idealnie na tej wysokości na której powinnien. Wkładam do nich łapki... cieplutko. Biegam w nim codziennie do szkoły, a raczej idę. Czuję się bezpiecznie. Głupie... ale naprawdę... to taki mój własny kawałek świata. Mój płaszcz (!), mogę się do niego przytulić, ukryć się w nim, zdjąć - jest zależny tylko ode mnie. A ja czasem i od niego...

tak. dobrze jest mieć swój płaszczyk. zawsze to więcej niż nic.

666zmierzch666 : :
maj 03 2004
Komentarze: 2

Mam już te -naście lat. A niedługo to nawet i więcej... Jednakże dorośli, rodzice, znajomi, gdy tylko słyszą to "niedługo" w moich ustach zaczynają się śmiać. Śmiać, bo według nich zostało mi jeszcze wieeeeelleeee czasu, a w dodatku to nic takiego zestarzeć się o te kilka lat. No cóż... miałam nadzieję, jak głupia wierzyłam, że zrozumieją. Pojmą to, że dla mnie ta cała pełnoletność nie jest czymś AŻ tak wspaniałym i wyczekiwanym. Przecież też byli kiedyś dziećmi-nastolatkami. Na razie czuję tylko dziwny, irracjonalny, niewytłumaczony lęk. Boję się dorosłości... naprawdę. Tego, że z każdym rokiem wymaga się ode mnie coraz więcej; płacenia rachunków, matury, zdawania na prawo jazdy, szukania chłopaka, bezrobocia, wszechobecnej odpowiedzialności, od której nie można się juz wymigać... przeraża mnie to. A oni robią sobie z tego ubaw, spotykając się ze znajomymi, mówiąc o tym, że ich córka to 'pannica' i lada dzień trzeba ją za mąż wydać. ..to poniżające... W szczególności, nawet jeśli w żartach, twój ojciec-tata-tatuś próbuje zeswatać Cię z kuzynem... (!) A ty nie możesz nic zrobić, uśmiechniesz się sztucznie, zaśmiejesz - będzie dobrze, jednak gdy powiesz, że Cię to nie śmieszy, wolałabyś by tak nie mówili, lub po prostu z bezsilności rozpłaczesz się - zaczną wrzeszczeć, krzyczeć i wytykać Ci wszystkie twoje przewinienia. Jednak ty po prostu bronisz swoich racji, przekonań... na nic. Oni są dorośli, lepiej wiedzą... ale ja, ty, on, wy też powoli stajemy się dorosłymi, nie potrafią tego zaakceptować. Chcieli, żebyśmy byli podporządkowani. Dzieci/dorośli... niepotrzebne skreślić w zależności od okoliczności w jakich chcą nas widzieć.

Bo ja - wciąż dziecko, jeszcze nie dorosła nie zaliczam się do żadnej kategorii. Chciałabym być po prostu sobą bez lęków przed dorosłością, która tak naprawdę nie jest czymś strasznym. Skoro tyle osób już przez to przeszło, to czemu nie ja? Tylko dlaczego nie pozwalacie mi rosnąć moim tempem? ...tego nie wolno przyspieszać... Przestańcie być złodziejami dzieciństwa. Mordercami tego co jest pomiędzy teraz, a później... skrytobójcami stanu, w którym się znajduję.

(Kiedyś słyszałam - "witaj słonko" Teraz - "dzień dobry, pani", a gdzie się zgubiło - "dzień dobry, słonko"?)

666zmierzch666 : :
kwi 25 2004 „Ty –Bóg, Ja – Lucyfer”...
Komentarze: 0

To ty jesteś tym artystą... który stworzył diabła.
To Ty. Bóg Stwórca.
To ty jesteś tą energią... która ofiarowała mi część swej mocy.
To Ty. Bóg Wszechmocny.
To ty jesteś tym Głupcem, który tchnął we mnie życie.
Wszechwiedzący.
A jednak stworzył zdrajcę.
 
mnie.
 
Wiesz. Na początku było mi ciężko przyzwyczaić się do tej myśli.
Myśli – że stworzyłeś mnie tylko po to, by ludzie mieli kogo nienawidzić.
By mieli na kogo bluzgać.
I oskarżać!
 
Oskarżać o śmierć jednego z twych synów.
Chrystusa.
 
Często zastanawiałem się po co ci jeszcze jeden syn. Przecież tylu nas miałeś!
Michaela...
Raphaela...
Uriela....
Gabriela...
 
mnie.
 
A jednak. Chciałeś na wpół ludzkiego dziecka. Dziecka, które miało zbawić świat przed grzechem, cierpieniem, zdradą... i mną.
 
Czy myślałeś wtedy o mnie?
Czy patrzałeś na gwiazdy, szukając w nich mojej - mnie?
Czy wiedziałeś, że sprawisz mi ból?
 
Wiedziałeś. Chciałeś tego. Wszechmocny. Wszechwładny. Wszechwiedzący.
Potrzebowałeś ofiary.
Mogłeś wybrać każdego z nas. Metatrona na przykład...
Wybrałeś mnie.
 
Ukochanego i pierworodnego...nie wiem czy to prawda....ale tak mówią „Był pierwszym z nas... dlatego Pan go tak kocha” ...

czyli to niby ja byłem pierwszym z twych dzieci...?
 
Czy kiedy wysyłałeś anioła śmierci by zabił pierworodnych w imię ostatniej klątwy nałożonej na Egipt... miałeś nadzieję, że i

ja zginę... ?
 
Anioł śmierci... te słowa dźwięczą mi w uszach. Anioł śmierci. Ja i nie ja. Ja – bo mnie tak zwą. Nie ja - bo nim nie jestem.


 
...nie miałeś nadziei...
przecież i tak wiedziałeś, że nie zginę
 
Czekałeś. Tak, ty Wszechwładny musiałeś czekać! Czekać, aż Chrystus... Jezus – prawie taki jak ja. Twój syn. Ukochany. ...aż

Chrystus mnie pokona.
 
Chciałeś dla niego triumfu.
Chwały.
 
Też. W. Głębi. Serca. Jesteś. Materialistą.
Nie masz co się zapierać. Zaprzeczać.
 
Każdy altruista. Każda istota o kryształowym sercu.
Sercu zawsze chętnym do pomocy, dłoniach, które nic innego prócz służenia pomocą nie robią.
 
Altruista – Ja – Egoista
Materialista
 
Altruista to taka ładniejsza nazwa egoisty. Nazwa za którą ukrywają się ci, którzy chcieliby najwięcej zagarnąć dla siebie.
Pomagasz bezinteresownie?
Nie żartuj. Nie kłam. Przynajmniej nie przy mnie.
 
Nie przy najdoskonalszym z kłamców.
 
Nikt nie pomaga bezinteresownie. Tak, jak i ty Głupcze nie robisz nic,  za co byś nie oczekiwał zapłaty.
 
Pomagają. Bo pragną:
-          pokazać, że potrafią
-          pokazać, że jednak mają serce
-          akceptacji
-          pomocy
-          ciepła i bliskości drugiej istoty...
 
Zrozumienia. Niby drobnostki? Nie. Wszyscy czegoś chcą, wszyscy dążą do czegoś. Czekają na zapłatę. Materialiści i to jacy!
 
Materialiści. Egoiści. Lucyfery. Ja. Głupcy.
 
...tacy jak ty...
dałeś mi życie? Nie.. istnienie, wegetacje... to raczej coś w tym stylu.
Dałeś. A w zamian pozwoliłeś sobie na robienie ze mną czegokolwiek.
 
Tak jak z Jezusem. Czy nie jestem taki jak on? Dwóch synów. Żaden marnotrawny.
 
I on musiał wykonywać twoją wolę. Jednakże... on robił to dobrowolnie.
I ja musze wykonywać twoją wolę. Jednakże... ty mną kierujesz.
 
Stworzyłeś
Najpiękniejsze dziecko świata.
 
Wyobrażam sobie... widzę . wiem .
Jak inne anioły zazdrościli mi urody. Ślicznej twarzy, zgrabnych dłoni. Ciebie.
 
Teraz mogę szczerze odpowiedzieć, że nie ma czego mi zazdrościć.
Kochasz mnie, powiadasz?
 
Kochasz wszystkie dzieci swoje.
 
(„nie boję się gdy ciemno jest, ojciec za rękę prowadzi mnie...” la la...  to komedia, czysta komedia! Jaki ojciec? Ty

sprawiłeś, że wszyscy już nawet boją się mnie dotknąć. Obrzydza ich sam mój widok. Widok tego, jak to było? Najpiękniejszego

dziecka na świecie. „Ojciec za rękę prowadzi mnie” Ojcze... dlaczego... jesteś już tylko Jego ojcem? Masz przecież jeszcze

jednego syna,
 
mnie)
Ale im dałeś wolną rękę.
Wybór.
 
A mnie...
Wiedziałeś, że Cię zdradzę. Specjalnie kierowałeś wydarzeniami tak, by to nastąpiło.
Zdaje mi się, że i ja
I Chrystus. Mój młodszy braciszek Jezus... myślałeś kiedyś tak o Nim?
Ja często. W szczególności o tym jakby to było gdybym mógł opowiadać Mu bajki na dobranoc.
Czesać Jego włosy i kołysać do snu.
Biegać.
Cierpieć.
 
Pocieszać. Przytulać. I... tak. Chciałbym go kiedyś pocałować. Jak brata. W czoło. Z należytym mu szacunkiem.
 
Ale ty... sprawiłeś, że nigdy nie miałem okazji. Że jej nigdy nie będę miał. Chciałeś, ba, doprowadziłeś do tego, że mój brat

mnie zniszczył. 
 
On – prawie taki jak ja. Kłamstwo – taki jak ja.
Obaj synowie Głupca.
Obaj głupcy.
Jeden wypełnia wolę i drugi, jakby w rytm tej samej melodii robi to samo.
 
Niczym zabawki.
Tak, zabawki!
 
Dziecko piękniejsze od innych
To dziecko na pokaz prawda?
Jeśli samemu jest się jego twórcą...
Bo prawdziwy Ojciec kocha dziecko bez względu na wszystko.
Kocha dziecko bez rąk, z poparzoną twarzą, z połamanymi żebrami...
 
...a nie tylko dziecko, którym może się chwalić...
i doprowadzić do zniszczenia, gdy zaczyna się nudzić.
Nie potrafiłeś kochać dziecka bez serca.
Choć sam mu go nie dałeś.
To dziecko...
 
Teatralna lalka.
Marionetka.
 
To, to czym jestem, będę i byłem zawsze.
Bo ty tego chcesz....
A ja uniżenie się zgadzam
Bo Cię kocham
Cię! Głupca.
I mi obojętne co ze mną uczynisz.
Obojętne.
 
Bo przecież... Wszechmocny Wszechwładny i Wszechwiedzący
Może kierować moimi słowami nawet w tej chwili.
 
Nawet.
Nawet może kierować moimi uczuciami.
 
Czy to.... że Cię kocham... to jednak.. nie jest moje własne?
To wszystko.
Miłość.
Pragnienie.
Uwielbienie.
Pożądanie.
 
...ta kiełkująca zazdrość w moim sercu...
 
Marionetka
Serca nie posiadająca
To właśnie ja.
Marionetka, która udaje, że wierzy i udaje, że kocha.
 
Świadomość, że mam wszystko, prócz serca... podsuwa mi jednoznaczne stwierdzenie:
„Nie masz nic Jutrzenko.”
 
Nic. Nie mam nawet nic!
I dopiero teraz, gdy mam tą świadomość, wiem, dlaczego on nie chciał mi oddać swego ciała.
Dlaczego zamknął mi drogę do raju.
 
Chciałbyś też wiedzieć? Przecież już wiesz...
Mówisz, że oni nie wiedzą? No cóż...
 
Zabronił mi przejścia przez bramę Edenu...bo, b-bo... po co czemuś co nie jest nawet niczym coś?
???
Po co mi miłość. I pożądanie. Po co mi to wszystko. Po co mi...
...życie...
to wszystko...dla
 
mnie
 
nie ma żadnej wartości.
Nie będąc czymś – nie mam prawa mieć nic
Więc po co istnieję?
 
Po to by mój ukochany Głupiec – ten Wszech-wszystko-potrafiący mógł nadal pociągać za sznurki
 
najbrzydszej z marionetek.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Jedynej, która przetrwała w tym świecie. Jedynej, która nie umarła patrząc na zło świata.
 
...bo w kierowanie nią, nie włożono serca... które nawet Pinokio miał! A ofiarował je mu ktoś o wiele słabszy od Ciebie.
 
A niby to ty jesteś Wszechmogący... możesz wszystko, racja? Wszystko prócz ofiarowania mi serca.
Miłości.
I obecności braciszka.
Nawet nie mogę krzyknąć z bezsilności, bo i krzyku mi żałowałeś.
...bo po co tracić czas dla zła tego świata, które nie umarło tylko dlatego, że samo nim jest?...

666zmierzch666 : :
kwi 15 2004
Komentarze: 0

Dlaczego... jeżeli sami przeżyliśmy zawód, ból, ktoś nas zdradził, nie potrafimy uchronić przed tym bliskich nam osób? Dlaczego jeśli zmieszano nas z błotem, nadal mamy nadzieję, gdy Ci, którzy przeżyli to samo załamują się? Dlaczego jestem bezsilna, gdy widzę jak serce bliskiej mi osoby łka? Przecież skoro ja już to przeżyłam, a przynajmniej coś podobnego... powinnam wiedzieć, jak pocieszyć, jak pomóc... jak temu zapobiec gdybym wiedziała wcześniej. Ech... każdy z nas jest inny. Każdy z nas odczuwa inaczej ból.

Każdy z nas, jednak rani tak samo.

Boleśnie.

Zastanawiam się, czy nadal chcę być człowiekiem... czy nadal mam odwagę nim być.

666zmierzch666 : :
mar 29 2004
Komentarze: 2

Budzę się rano i znów zaczynam żałować. Świadomość, że mogę zmarnować kolejny dzień mojego życia jest przerażająca. Mija rok, za rokiem, a co ja zdążyłam zrobić? Wręcz nic...

Ciąglę burzę się w sobie i proszę, błagam, rozkazuje 'zrób coś'. Chciałabym zrobić coś wartościowego. Coś co miało by dla mnie wartość. Pomoc innym jest ważna. Bardzo ważna, ale dla mnie na dłuższa metę nie wystarcza. Bo... ech... nie mogę zostać nawet honorowym dawcą krwi z powodu anemi, choć od dziecka o tym marzyłam. Dość dziwne marzenie, nieprawdaż? A jednak, kiedy byłam młodsza, prawie od początku jak zaczęłam dostrzegać potrzeby ludzi, chciałam i nadal chcę zostać dawcą krwi. I mam nadzieję, ze zostanę. Chociaż z każdym dniem nadzieja jest coraz mniejsza.

Jednak do spełnienia się nie trzeba wielkich rzeczy.  Wystarczy pomocna dłoń dla drugiej osoby. Uśmiech. I od razu jest mi lepiej na sercu.

Czasem nawet przestaje żałować, że zmarnowałam tyle lat życia.

że nie napisałam porządnego opowiadania, mimo tylu pomysłów. - i to dość  boli, w szczególności jak uświadomię sobie, że nie pamiętam większości z nich.

że nie nauczyłam się grać na żadnym instrumencie, mimo tylu prób. - właśnie teraz zaczynam rozumieć, jak wspaniale byłoby móc grać na skrzypcach! dać się ponieść melodii!

że jestem kim jestem...

Ale nadzieja zawsze umiera ostatnia. Nie wolno się załamywać. Trzeba iść dalej. Nie nauczę się grać na skrzypcach, to już wiem, ale przecież będę mieć jeszcze tyle okazji do zrobienia czegoś wartościowego. Przecież nawet dziś mogę już coś zrobić. Wystarczy, że wyjdę z domu. Wystarczy, że wezmę ołówek.

Czasem tak niewiele potrzeba do szczęścia...

666zmierzch666 : :
mar 28 2004 ...chce mi się płakać...
Komentarze: 0

Smutno mi...

tak po prostu...

ogarnął mnie smutek.

Wczorajszy poranek był jednym z najsmutniejszych dla mnie. Wstaję, myślę, że zobaczę miłe mordki nowonarodzonych kociaczków mojej kici, a tu... nie ma. Zostały uśpione. Zabrali je zanim wstałam. Zabrali, bo tak było prościej. Bez błagań dziecka, bez łez na jego twarzy, z czasem potrzebym by się uspokoiło. A gdy twój ojciec, którego kochasz całym sercem wraca po południu i już płaczesz na sam jego widok, bo przypomina Ci, że to on... on je zabrał, zdołałaś wydusić jedynie kilka słów rozpaczy - on potrafi tylko Cię objąć i szeptać uspokajające "ciii..." i nic więcej. Nic więcej. Musisz dusić smutek wewnątrz siebie, udawać, że żyje się dalej. Być silną. Bez możliwości pozwolenia sobie na łzy... bo tak, jak wpierw Cię przytulił, tak później, już wieczorem, oni wszyscy nie będą tolerować łez. Będą kazali znów wrócić do codzienności życia... sprzątania, nauki. A ty? Nie będziesz mogła nic zrobić; tylko rozpłakać się w samotności i bezsilności na kilkanaście minut przed zaśnięciem nocą....

...a jednak nic nie będzie takie samo... bo one już nie żyją i życia im łzami nie zwrócisz. Więc przestaję płakać, czasem to i łez braknie.

666zmierzch666 : :