ja i mój płaczliwy nastrój.
rubikomania.
już dawno przestałam się przejmować kto to czyta. to moje uczucia i choć niektórych się wstydzę, nie zmienię ich.
ciekawe czy zawsze piszę pod wpływem impulsu?
ja, łapiąca kota w dłonie, rzucająca się na zimne łóżko, pachnące deszczem i chłodem, przechylające się. i kot, którego futro trawą pachnące, zmoczyłabym łzami, gdyby płynęły.
w głowie się kołacze, dzielnie i uparcie, boleśnie - 3 sierpnia. 3 sierpnia. 3 sierpnia. wrzask. 3 sierpnia! WRZASK. i ból...
szkło. szklane oczy. szkło w oku...?
za oknem jacyś chłopacy, mimo godziny, idą ulicą i wrzeszczą.
kątem dłoni ocieram nieuzbierane jeszcze w oczach łzy.
ja, w samej koszulce i majtkach stojąca na balkonie, patrząca na światła w blokach daleko. romantyczny chłód nocy rozświetlonej starą latarnią, przy dźwięku psów szczekania...
(a tego pytania odwagi zadać nie mam)
i ta tęsknota, i głupie pragnienia, i wieszający się co chwila komputer, i wciąż ta sama tapeta... ta sama ja?
a pokój nie ma zapachu, tylko nogi odmarzają, nagie, szczeciniaste nogi, ze zrogwaciałym naskórkiem przy paznokciu, bo okno szeroko otwarte.
bo znowu balkon i świat, i świateł coraz mniej, a więcej melancholii i nostalgii, zgubiona nadzieja, a sił brak by szukać.
wewnątrz zaś chęć, coraz mocniejsza, by ciało zeszpecić, by datę przydatności mu nadać i datę produkcji i magię uwiecznić.
a serce boli, fizycznie, jako ten mięsień, małe, za małe, pojemne, głośne, bijące uparcie, męczące swą chęcią by dzień kolejny zobaczyć.
"micer: Nedvd je masochista. J ne."
a ile osób może poszczycić się tym, że nigdy w życiu nie zapaliło papierosa? że puszki piwa nie opróżniło?
a ile jest dziewic i prawiczków? a ile rodzin patologicznych? a ile nieślubnych, niechcianych, niczyich dzieci?
a ile świateł się jeszcze pali za oknem?
gdzieś czai się chuć, zwykła, kobieca, niemoralna i agresywna, a wraz z nią myśl, że warto w życiu wszystkiego spróbować, ale po co gdy nie ma potrzeby?
kot zasypia na podłodze, moje pragnienie by zasnąć wraz z nim, niemożliwe, czy to noc bezsenna kolejna, nie wiem, a może, bo kofeiny łyk przecież zaistniał.
emocjonalna prostytucja, za jeden uśmiech dostaniesz to, czego byś chciał. nie proś o więcej.
w tle się zaś czai zapomniany słonecznik, swoim cichym nakazem o śmiech proszący, a śmiechu brak, tak jak i łez i śniegu.
niech za oknem spadnie śnieg, opatuli mnie pieżyną, i szmer płatków śniegu, niech brzmi jak głos, oczekiwany, wypragniony, szepczący dwa słowa, nie o miłości, a o potrzebie... chociażby tęsknocie.
i ja na balkonie, w płatkach śniegu, po kostki najlepiej, z palcami sinymi od zimna i ustach w kolorze fioletu, tak jak skóra kolor miała jaśminu.
gdzieś w zakamarkach umysłu jest pocałunek, którego nie było, czający się, niecierpliwy, spragniony. gdzieś jest pieszczota, której nie było i nowo odkryty czuły punkt i rozkosz na myśl, że kto inny mógłby go dotknąć, ale nie ma kogoś innego i palców do dotykania zabrakło.
muzyczna ekstaza zaś drży w powietrzu, i ciało drży, każdy włosek dęba stojący i słuchawki z uszu się wysuwające, a głos w duszy powtarza nowe magiczne słowo, które serce w sobie pragnie nosić.
ręce dziwnie ciepłe, choć tak zimno tutaj... i balkon, a z nim uczucie wolności i ta prośba do świata, o kogoś kto by mnie zniewolił. a dreszcze łaskoczą.
na palcach jednej ręki liczę lata, kto wie, czy druga mi kiedyś nie będzie potrzebna.
(a to pytanie nie jest do ciebie)
i koszmar senny pewnego trenera, bo i trenerom śnią się koszmary, a pryszcz na twarzy to nie koszmar, możesz go dotknąć, ale uważaj, skąd wiesz czy on chce dotkniętym być?
a szaleństwo się sączy z każdego słowa, z kropli śliny, z ust rozchylenia, z rozwarcia nóg, z krwi okresowej, z myśli najmniejszej.
mocny męski, a czyżby szalony?, głos, który wie, co chciałabym powiedzieć, ale wie, że mówię to za późno, że myślę za późno, że straciłam swą szansę. i 'please don't go'.
'tylko strach' zbudzony z szaleństwa, palce bez czucia, serce bez bicia.
irracjonalny kontrast pomiędzy pierwszą, a drugą, drugą, a pierwszą.
i płatki słonecznika spadają na ziemię, czwarty za trzecim, trzeci za drugim, drugi za pierwszym...
'kochasz mnie czy jesteś we mnie zakochana...?'
i kota mruczenie, dające do zrozumienia, że jaki to czas zmian i przemian nie jest, to również czas na sen nastał.
dobranoc.